Pod koniec ubiegłego roku dyskutowaliśmy, gdzie warto jechać i wziąć udział w biegu w 2023 roku. Padło na Pragę! Nie wahając się, zapisaliśmy się na tamtejszy półmaraton i zaczęliśmy oczekiwać na to wydarzenie. Czas zleciał nam niezwykle szybko!
Sześciu z GKB wyjechało w piątek 31 marca w godzinach porannych pełni optymizmu i nadziei we własne siły. Zwłaszcza słowo nadzieja, było ewidentnie kluczem do całego przedsięwzięcia. Praga przywitała nas lekkim słońcem, ale było dość chłodno. Najpierw musieliśmy pokonać drogę w godzinach szczytu do biura zawodów, gdzie odebraliśmy pakiety startowe, trochę się pośmialiśmy i zrobiliśmy kilka zdjęć. Następnie udaliśmy się prosto do hotelu, aby zostawić tam nasze bagaże, odświeżyć się i ruszyć w miasto – oczywiście na piechotę! Do Mostu Karola mieliśmy około 3 km. Potem spacerek po starym mieście i sprawdzenie, gdzie będzie linia startu. Niby spacerek, a trochę tych kilometrów zrobiliśmy. Powrót do hotelu, spać! Rano trzeba wstać skoro świt! A niektórzy z nas czuli się jak świeżaki przed swoim pierwszym półmaratonem. Do tego pogoda na przełomie marca i kwietnia nie rozpieszcza. Nie bardzo wiadomo, jak się ubrać. Na długo czy na krótko? Z czapką czy bez?
Już przed 9.00 dotarliśmy na start. Wiejący zimny wiatr od rzeki sprawił, że było chłodno, a toalety były coraz bardziej oblegane. Bieg miał rozpocząć się za godzinę, a my byliśmy wśród 12 tysięcy uczestników. Przed startem częstowano nas piwem… to był ewidentnie zły pomysł. Odgrażaliśmy się jednak, że po biegu przyjdziemy po kolejne piwo, razem z kolegami!
Rozgrzewka, rozciąganie, ustawiamy się w swoich strefach. Słychać było wszystkie języki świata oraz w tle charakterystyczne „ja pier…”. No tak, nasi zagrzewają się do rywalizacji. Ta słynna polska fraza miała nam towarzyszyć przez cały bieg. Zwłaszcza na podbiegach i w tunelach.
Start odbył się przy muzyce poważnej. Hmm, trochę dziwne, ale co tam, taki obyczaj. Adrenaliny to nie podnosiło, ale zobaczymy jak będzie na trasie. Seba od razu wydarł do przodu. Reszta asekuracyjnie przyczajona w tyle stawki. Trasa wiodła przez 5 mostów (!) i w dużej części po bruku, co można było przypłacić kontuzją. Na szczęście takie rzeczy nas tego dnia ominęły. Seba oczywiście z naszej szóstki był pierwszy i wynudził się na mecie jak mops. Ale zgodnie z zapowiedzią po piwo zameldowaliśmy się w większej grupie.
Powrót do hotelu odbył się żwawym krokiem, przy okazji dumnie prezentując medale na szyjach. Potem odświeżenie i obiad. A że godzina była jeszcze młoda, a sił mieliśmy co niemiara (?!), kolega Rysiu, zaproponował spacerek na Hradczany. Trochę marudziliśmy, że za blisko, że może jakiś dalszy spacer, że może do fontann, ale ostatecznie daliśmy się przekonać. Zresztą wszyscy czekaliśmy na przysłowiowy gwóźdź programu, czyli chwilę relaksu przy małym jasnym w cieniu Mostu Karola! I dokonało się! I było warto!
Ech, niby tylko wyjazd na weekend, ale akumulatory naładowane. Zwłaszcza, że za 2 tygodnie półmaraton w Poznaniu.
Wyjazd został zrealizowany dzięki dotacji z budżetu gminy Grodzisk Wielkopolski w ramach realizacji zadania publicznego pod nazwą Biegaj z nami 2023.