Siedemnasta edycja poznańskiego półmaratonu za nami! Organizatorzy zapowiadali rekord frekwencji – i faktycznie, wyprzedano 14 000 pakietów, choć ostatecznie bieg ukończyło nieco ponad 12 000 uczestników.
Baza zawodów, jak zwykle, znajdowała się na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich, co jest niewątpliwym plusem – zwłaszcza dla osób, które w tych dniach chcą dotrzeć na bieg (i z biegu) koleją.
Organizatorzy zafundowali niezłą rozgrzewkę na starcie. Wibrująca muzyka, rytm bicia serca z głośników – robiły wrażenie… tylko szkoda, że forma została w domu 😊
Łatwo nie było. Pogoda dopisała, ale paradoksalnie – był to chyba pierwszy tak gorący dzień w tym roku. I chyba nie wszyscy byli na to optymalnie przygotowani. W tym roku wyjątkowo dużo pracy miały służby ratunkowe – im bliżej mety, tym więcej karetek krążyło wzdłuż trasy. A widok leżącego biegacza z błędnym wzrokiem do najprzyjemniejszych nie należy.
Trasa – znana i stosunkowo płaska, oprócz podbiegu na 20. kilometrze, który jak zwykle grzał łydy. Ale w tym miejscu bardzo przydał się rozgrzewający i motywujący doping. Jeszcze tylko ostatni zakręt, kartka z napisem „można rzygać”, niebieski dywan… i koniec!
A nie – jeszcze trzeba było przejść niezły kawałek, żeby w końcu poczuć medal na szyi. Ale było warto 😊














