Cudowna, wspaniała, idealna – Piława ach Piława

10 osób = 2 samochody = 5 kajaków  – to może oznaczać tylko jedno – wyprawa GKB na pierwszy klubowy spływ kajakowy zorganizowany wzorowo przez Marcina Łodygę, znanego wszystkim jako Kierownik ;). Może i nie była to przygoda życia, ale na pewno przygoda, która zapisze się w pamięci uczestników na długo. Tym bardziej, że wśród uczestników znaleźli się debiutanci w tej dyscyplinie.

A więc start!

Wyruszyliśmy (Kasia, Robert, Kieras, Magda, Asia, Karol, Michał, Aga, Martyna i Krzysiek) 12 lipca o godz. 6.30. Przed nami do pokonania około 160 km. Niebo w kolorze granatu i padający po drodze deszcz delikatnie rozwiały nasze wyobrażenie o słonecznym spływie, który miał wystartować za kilka godzin. Na szczęście im bliżej celu, tym bardziej aura dawała nam nadzieję na rozpogodzenie.

Jechaliśmy trasą, którą kierowała nas nawigacja, a naszym celem była Szwecja, ale nie „ta” Szwecja. Swoją drogą zabawnie było oglądać reakcje osób, które myślały, że wyruszamy do Szwecji tej „trochę” bardziej na północ.

Po około 3 godzinach dotarliśmy na miejsce. Naszą bazą było pole namiotowe „Nad Zatoczką”. Bardzo kameralne, z miejscem do gry w siatkówkę, z życzliwymi właścicielami i kundelkiem nazwanym przez Kierownika – Józefem (nie wiedzieć czemu) .

Ale do rzeczy. Do rozpoczęcia spływu zostało jeszcze trochę czasu, dlatego każdy  zdążył się przebrać i spakować prowiant na drogę. Z małym poślizgiem, ale doczekaliśmy się kierowcy z naszymi kajakami, który przetransportował nas do oddalonej o 22 km miejscowości Nadarzyce, skąd zaczynaliśmy spływ. Jak wynika z tytułu relacji, spływ miał miejsce na rzece Piławie. Odcinek, który mieliśmy do pokonania pierwszego dnia był bardzo spokojny. Głębokość rzeki wynosiła 0,2 – 1,5 metra, niesamowicie czysta woda, której dno porastała bujna roślinność. Przepłynięcie trasy liczącej 20 km zajęło klubowiczom około 6 godzin z małymi przerwami na uzupełnienie kalorii i podziwianie przyrody.  Zachmurzone niebo rekompensowała nam urokliwa rzeka, tajemniczość lasu i dzika zwierzyna wyłaniająca się zza drzew. Od czasu do czasu ciszę i spokój przerywały inne grupy spływających oraz śpiew Kierownika, który zaprezentował nam repertuar zarezerwowany wyłącznie na kajaki 😉

kajak 2

Po dopłynięciu do naszej stanicy mieliśmy czas na odpoczynek i pyszny obiad. Musieliśmy poradzić sobie z brakiem „cywilizacji”, dlatego wieczór uatrakcyjniły nam gry planszowe i ognisko. Nie ma spływu bez gitary, a więc znalazła się i ona dzięki sąsiadowi z pola namiotowego, który dołączył do naszej klubowej ekipy po to, aby wspólnie bawić się i śpiewać do bólu – bólu palców od wygrywania melodii na strunach. Siedząc wokół ogniska nuciliśmy przeboje Dżemu, Perfektu, Budki Suflera. Nastała jednak pora na odpoczynek, ponieważ kolejny dzień miał być równie aktywny jak miniony.

kajak 1

W niedzielę  każdy wstawał z uśmiechem na ustach pomimo deszczu, który zaniepokoił nas nad ranem. Po wspólnym śniadaniu i zwinięciu obozowiska wyruszyliśmy na drugi, a zarazem krótszy odcinek spływu liczący 12 km. Tym razem było bardzo słonecznie. Odcinek rzeki prowadzący nas ze Szwecji do Czechynia był urozmaicony licznymi zwałami, zdarzyła się też jedna przenoska, a nawet wodospad, który oznaczał koniec wyprawy.

kajak 3

kajak 4

Wszyscy cali i zdrowi zostali przetransportowani do pola namiotowego, z którego własnymi środkami transportu udaliśmy się w kierunku amerykańskiego zajazdu :D, a następnie do domu, w którym każdy znalazł się około 19.

I tak w skrócie kończy się ta opowieść. Kierowniku dziękujemy!

Niech żałuje ten, kto nie był. A ci, którzy byli, z niecierpliwością czekają na kolejny spływ GKB.

Martyna Napieralska

Możliwość komentowania została wyłączona.